Porady

1 grudnia 2017

DELIKATNE UPIĘKSZANIE I MAKIJAŻ – SZTUKA PROSTOTY

Czasem, nieważne jak bardzo się staramy dobrze jeść, pić dużo wody i pielęgnować cerę najlepszymi produktami, nasza skóra nie chce współpracować. Wtedy najlepszym przyjacielem każdej dziewczyny staje się kryjący korektor i/lub dobry fluid. Oba kosmetyki, możemy stosować na wiele sposobów i na równie wiele aplikować. Standardowo, korektor w sztyfcie Selfie Project nałożymy bezpośrednio na twarz w miejsca problematyczne. To najlepsze wyjście z sytuacji, kiedy chcemy pokryć zaczerwienienia, bo możemy zrobić to szybko i łatwo, później tylko rozetrzeć palcami lub gąbką. Jeśli jednak mamy do przykrycia wypryski, precyzyjną aplikację umożliwi nakładanie drobnym pędzelkiem w poszczególnych punktach. Tu również sprawdzi się po prostu własnoręczna aplikacja palcami. Ręce muszą być, oczywiście, czyste! Świeżo umyte przed dotknięciem twarzy, żeby nie roznosić więcej bakterii, szczególnie w tych miejscach, w których zazwyczaj zmagamy się z problemami.

Korektor to dobra alternatywa dla podkładu, bo w przypadku, kiedy tego nie potrzebujemy, nie musimy obciążać skóry całej twarzy makijażem. Ciekawym trikiem, jeśli potrzebujemy bardzo mocnego krycia (np. na duże wyjście), jest wmieszanie w podkład odrobiny korektora w płynie. Nie warto jednak robić tego na co dzień, żeby makijaż nie był zbyt ciężki. Analogicznie – lżejszy krem CC można zmieszać z fluidem, co sprawi, że podkład będzie nieco lżejszy i bardziej nawilżający. Kiedy już stosujemy go z podkładem (lub lżejszym kremem BB czy CC), korektor nakładamy później, po wyrównaniu kolorytu, a na koniec zdecydowanie warto przypudrować te miejsca, żeby go utrwalić. Jeśli nasza skóra nie ma zbyt wielu niedoskonałości, ale chcemy uzyskać jednolitą bazę pod makijaż lub delikatnie tylko upiększyć cerę, możemy zastosować samodzielnie krem CC lub BB. Bez względu na to, co nakładamy na twarz na początek, makijaż najlepiej wykończyć pudrem matującym. W szczególności korektor płynny należy pokryć cienką warstwą pudru, bo inaczej przez cały dzień na twarzy pozostanie nam delikatne uczucie „lepkości”, a przy jej dotknięciu korektor będzie nam się odciskał na palcach (czego raczej każda z nas woli uniknąć). Nie musimy pudrować naszej skóry, jeśli jej typ skłania się w kierunku suchej lub normalnej – wystarczy wtedy przypudrować strefę T lub miejsca, na które będziemy później nakładać inne produkty w pudrze, takie jak róż czy bronzer (nałożenie najpierw pudru ułatwi aplikację kolejnych kosmetyków). A sprytnym trikiem, aby uniknąć przesadnie napudrowanej cery, jest odczekanie po nałożeniu płynnych produktów aż same odrobinę się wchłoną – wtedy wystarczy tylko niewielka ilość pudru do uzyskania naturalnego efektu zmatowienia.

Produkty do cery, wbrew pozorom, mogą przydać się także przy innych elementach krokach makijażowych. Dzięki mocnemu kryciu i kremowej konsystencji można wykorzystać korektor także jako bazę pod cienie, która pokryje sińce i żyłki na powiekach, ich niejednolitość. Oczywiście, w granicach rozsądku – nie chcemy nigdy za bardzo przeciążać powiek, tym bardziej, iż w załamaniach oczu nadmiar produktu może się widocznie ścierać. Zalecana jest cienka warstwa korektora wykończona cienką warstwą pudru, na którą już swobodnie można aplikować cienie. Przy makijażu ust nałożenie korektora na pędzelek pomoże nam w wykonturowaniu ich z zewnętrznej strony, dzięki czemu pomadka będzie wyglądała na nałożoną schludnie i równo (co często bywa problematyczne przy ciemniejszych szminkach). Jeśli chcemy, aby nasza pomadka była bardziej zmatowiona, a nasze usta pozostawiały mniej widoczne ślady na kubkach i szklankach, to skutecznym rozwiązaniem jest przypudrowanie ich przez warstwę chusteczki albo przez bibułkę matującą (już po pomalowaniu!). Puder sprawi, że szminka będzie się mniej świecić i mniej kleić – naturalnie, nie warto tego próbować przy błyszczykach.

W krótkim uproszczeniu: zaczynamy od umycia rąk, potem nakładamy krem, podkład (lub nie), aplikacja korektora i wklepanie/roztarcie go, kontynuujemy z płynnymi lub kremowymi produktami (np. kredki do konturowania, róż w kremie), a na koniec tam, gdzie nałożyliśmy płynne produkty lub tam, gdzie potrzebujemy tego najbardziej, pudrujemy twarz!

W trakcie „noszenia” makijażu z pomocą spieszą nam bibułki matujące – są dobrą alternatywą dla pudru, ponieważ łatwiej je zapakować do torebki, nie robią bałaganu i są lekkie. Wystarczy przyłożyć je do twarzy, bez pocierania, a pozbędziemy się z twarzy nadmiaru sebum bez nakładania kolejnej warstwy makijażu. Te proste kroki upiększające sprawią, że nawet przy niewielkiej ilości kosmetyków, będziemy czuć się zadbane i wypielęgnowane.