Blog

25 listopada 2017

Jak zaradzić listopadowej pogodzie?

Nie wiem, jak u was, ale w moim przypadku czas listopadowy to pora, którą przeżywam ciężko. Bo choć wrzesien i październik są dla mnie końcówką wakacji, to listopad jest tym brzydkim, deszczowym okresem, kiedy nie jest już ciepło, a jesień nie jest złota, jednak jeszcze nie czuć magii zimy. Taką zimną i ponurą porą jesteśmy najbardziej podatne na zły nastrój, bo brakuje nam słońca – ja staram się robić, co mogę, żeby nie dać się przytłoczyć szarości i wykorzystuję to, że większość czasu, kiedy nie jestem na uczelni, spędzam w domu. Przygotowałam dla was krótką listę prostych rozrywek, które mi zawsze poprawiają humor, gdy siedzę w mieszkaniu, bo pogoda za oknem nie sprzyja. W tym roku jestem zdeterminowana, żeby nie pozwolić, aby czarne chmury i niska temperatura miały na mnie zły wpływ!

Z takich klasycznych zajęć, które są ucieczką od jesiennej depresji – uwielbiam oddawać się czytaniu książek i oglądaniu filmów. W 90% przypadków wygrywają jednak filmy i seriale, w szczególności takie, które widziałam już kilkukrotnie, bo do nich wracam z największą przyjemnością. W filmach najlepsze jest to, że nieważne, jak się czujemy, bo na każdy nastrój można znaleźć coś dla siebie – jak chcę popłakać, oglądam dramaty, jak chcę się podnieść na duchu, komedie, a jak szukam czegoś na nudę, wybieram najnowsze premiery. Jeśli potrzebujecie czegoś mocniejszego, żeby poczuć się lepiej, to zdecydujcie się na opcję maratonu z przyjaciółką. Tutaj moim faworytem są stare kreskówki i ukochane filmy z dzieciństwa!

https://uconstruction.tumblr.com/post/165512794184/robert-frank-1924-american-for-the-glory-of

Skoro już jesteśmy przy sztuce, wolny czas możemy spędzić kreatywnie. To wymaga już trochę więcej wysiłku niż wieczór z koleżanką i filmami, ale może być jeszcze bardziej satysfakcjonujące. Samotne, jesienne popołudnia stwarzają idealną aurę, aby dać upust swoim emocjom – listopad, jak żaden inny miesiąc, przywodzi mi na myśl smutnych artystów, którzy największą inspirację znajdują w ponurym krajobrazie. Dlatego polecam wszystkim, nawet beztalenciom, jeśli chodzi o sztukę, żeby spróbowali coś stworzyć. Ja na codzień prowadzę dziennik, a im częściej przebywam w domu, tym częściej po niego sięgam, aby jeszcze więcej napisać. Nie piszę poematów ani nawet wierszy, tylko staram się spisywać to, co robię, wspomnienia, które chcę zapamiętać, ale przyznam, że działa to na mnie uspokajająco. I myślę, że nawyk spisywania swoich przemyśleń, sprawia, że jesteśmy bardziej samoświadomi, lepiej potrafimy ubrać w słowa swoje uczucia i pozwalamy sobie na wyrażenie tego, czego nie powiedzielibyśmy na głos. Oprócz pisania, często tworzę kolaże, coś w rodzaju tablic inspiracji (moodboardów), bo sprawia mi to przyjemność. Musicie znaleźć, co działa na was – może to być prowadzenie pamiętnika, pisanie wierszy, rysunek, malarstwo, cokolwiek, byleby wyrażało was w sposób kreatywny.

 

Czasem z melancholii mogą nas wyrwać najprostsze przyjemności – taką przyjemnością zdecydowanie jest jedzenie. Nie ma chyba osoby, która nie zgodziłaby się z tym twierdzeniem. Chwilowe przygnębienie może być wyleczone, kiedy poświęcimy czas na gotowanie (albo nawet lepiej, pieczenie) i jedzenie. Już samo przygotowywanie posiłku może chociaż częściowo odepchnąć od nas złe myśli, a frajda będzie podwójna, kiedy zjemy coś, co nie dość, że jest pyszne, to zostało przez nas osobiście sporządzone i podane. Potrójny bonus, jeśli upieczemy coś dla przyjaciół i razem to zjemy – wspólne posiłki łączą ludzi i podnoszą na duchu, jak nic innego.

Tą myślą przejdę do kolejnej propozycji: po prostu spotkaj się z kimś! W moim przypadku bywa, że jedynym, czego potrzebuję, kiedy dopada mnie przygnębienie, jest obecność bliskich osób. Ja wręcz wariuję, kiedy za dużo czasu spędzam samotnie. Wtedy nawet najprostsza rzecz, czyli odwiedzenie przyjaciela, przyjaciółki, rodziców, rodzeństwa, kogokolwiek chcemy, na herbatę albo kawę, oczyszcza umysł i nas „resetuje”. A już na pewno, kiedy znajdziemy odpowiednie osoby, które działają na nas uspokajająco. Jeśli mieszkasz z dala od rodziny (jak ja), zadzwoń do nich! Nawet rozmowa przez telefon może wystarczyć na poprawę nastroju.

Rada dla samotników albo na późne wieczory, kiedy nie wypada szukać towarzystwa, to: doceń czas, który możesz spędzić sam ze sobą – weź kąpiel, zadbaj o cerę, zrób sobie maskę, nałóż krem, olejek, użyj perfum, przebierz się w wygodną piżamę i po prostu się zrelaksuj. Nie myśl o tym, co masz do zrobienia, stwórz w swoim pokoju przyjemny, eteryczny nastrój, a potem usiądź do książki, filmu albo zatańcz przy ulubionej muzyce. Na zmysły najlepiej zadziała zapalenie świeczek, kadzideł i przygaszenie świateł – poczujesz się, jak w romantycznym filmie. Jeśli masz na to ochotę, wystrój się, pomaluj, tak jakbyś wychodziła na przyjęcie albo na randkę, nawet jeśli zostajesz w domu. Kiedy mam gorszy dzień, najlepiej działa na mnie, kiedy daję się ponieść próżności. Wystarczy wtedy spojrzenie w lustro, aby poczuć się lepiej.

I na koniec; pamiętaj, że siedzenie w domu nie daje ci wymówki, aby nic nie robić przez cały dzień! Wręcz przeciwnie, gdy pogoda nie sprzyja, mamy idealną okazję, aby załatwić sprawy, które zawsze odkładamy na później. Zadbaj o przestrzeń wokół siebie, przedekoruj pokój, porozwieszaj plakaty albo wydrukuj zdjęcia i poprzyklejaj je na ścianach… Posprzątaj? Nie jest to moje ulubione zajęcie, ale jest to niestety konieczność, więc wykorzystaj wolne chwile na to, żeby to zrobić. Opcjonalnie możesz też zająć się sprawami bardziej organizacyjnymi, jeśli nie czujesz się na siłach, żeby przezwyciężyć lenistwo. Zapisz sobie, co chcesz w najbliższych dniach zrobić, zacznij szukać świątecznych prezentów, zastanów się nad planami na najbliższy weekend – rób cokolwiek, byleby było produktywne! Wciąż pracuję nad tym, aby marnować jak najmniej czasu, więc wiem, że łatwiej powiedzieć niż zrobić, ale, jeśli naprawdę dopadła cię chandra, zerknij jeszcze raz na inne porady, może któryś z moich sposobów na smutki wyciągnie cię z dołu.